18 sierpnia 2006

Twarde zasady publikacji - oligopol wśród redakcji?

Jakiś czas temu napisałem - wydawało mi się - dobry tekst (ponad 8,5 tys. znaków) na temat pewnego typu oprogramowania przeznaczonego dla telefonów komórkowych. Zaproponowałem jego publikację jednemu z branżowych czasopism poświęconych telekomunikacji. Materiał był całkiem dobrze przygotowany - wzbogacony o wypowiedzi odpowiednich osób oraz konieczne screeny z ekranów komórek.

Tekst wysłany, więc trzeba czekać...mijał tydzień, potem następny i jeszcze następny. W międzyczasie próbowałem dowiedzieć się czy tekst zostanie opublikowany pisząc maile, SMSy oraz dzwoniąc do odpowiednich osób. W ten właśnie sposób - tydzień po tygodniu - minęły ponad dwa miesiące, gdy powiedziano mi w końcu, że tekst na razie nie zostanie opublikowany. No cóż - myślę sobie - trudno..

Nic by się wielkiego nie stało, gdyby nie fakt, że w miesiącu sierpniu, w KONKURENCYJNYM czasopismie pojawił się tekst na TEN sam temat!

Jasne stało się, że w tej sytuacji mój artykuł musiał zostać przesunięty w najgłębsze zakamarki dysku twardego, ponieważ stał się bezużyteczny.

Od razu zaczęły świtać mi w głowie teorie spiskowe.. czyżby redakcję poczytnych miesięczników o telekomunikacji informowały się nawzajem o planowych tekstach? Odmienna nazwa, ta sama tematyka i różne wydawnictwa - czyżby te cechy nie były wystarczającymi powodami do zdrowej konkurencji? Wygląda to na oligopol - zupełnie jak wśród naszych polskich operatorów komórkowych.. WSTYD Panowie.. wstyd!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz